Wczoraj, późnym wieczorem Marian znalazł na ulicy koło domu małego ptaszka.
Pisklę było opierzone, ale nie miało jeszcze ogonka i nie latało tylko podskakiwało. Najgorsze było to, że na pisklaka pazury sobie ostrzyła kotka, a rodzice nie mogli mu pomóc. Jakby tego było mało, to akurat tego wieczoru sprzątali naszą, a ten maluch pchał się prosto pod polewaczkę. Co było robić? Złapaliśmy pisklaka i przynieśliśmy do domu. Dostał wygodne, wentylowane pudełko kartonowe, wymoszczone ręcznikami papierowymi i poszedł spać. Rano, skoro świt wynieśliśmy ptaszka do ogrodu i zostawiliśmy w bezpiecznym miejscu. Nie minęło nawet pół godziny jak rodzice go znaleźli i zaczęli go karmić. Ale pisklakowi chyba mało było przygód, bo jak zaczął podskakiwać, to wpadł do dość głębokiej dziury i znowu trzeba go było ratować. No ale później już chyba było ok, bo koty akurat omijały nasz rewir, a rodziców widziałam jak kręcili się i dokarmiali malucha gdzieś w zaroślach.
Ojciec z góry nawołuje i szuka malucha.
Przed chwilą mama nakarmiła go jakimiś tłustymi robaczkami.
Aha. Zapomniałam napisać co to był za ptaszek. Prawdopodobnie był to młody kos, ale czy na pewno zobaczcie sami.
Pisklę było opierzone, ale nie miało jeszcze ogonka i nie latało tylko podskakiwało. Najgorsze było to, że na pisklaka pazury sobie ostrzyła kotka, a rodzice nie mogli mu pomóc. Jakby tego było mało, to akurat tego wieczoru sprzątali naszą, a ten maluch pchał się prosto pod polewaczkę. Co było robić? Złapaliśmy pisklaka i przynieśliśmy do domu. Dostał wygodne, wentylowane pudełko kartonowe, wymoszczone ręcznikami papierowymi i poszedł spać. Rano, skoro świt wynieśliśmy ptaszka do ogrodu i zostawiliśmy w bezpiecznym miejscu. Nie minęło nawet pół godziny jak rodzice go znaleźli i zaczęli go karmić. Ale pisklakowi chyba mało było przygód, bo jak zaczął podskakiwać, to wpadł do dość głębokiej dziury i znowu trzeba go było ratować. No ale później już chyba było ok, bo koty akurat omijały nasz rewir, a rodziców widziałam jak kręcili się i dokarmiali malucha gdzieś w zaroślach.
Ojciec z góry nawołuje i szuka malucha.
Przed chwilą mama nakarmiła go jakimiś tłustymi robaczkami.
Aha. Zapomniałam napisać co to był za ptaszek. Prawdopodobnie był to młody kos, ale czy na pewno zobaczcie sami.
Komentarze
Prześlij komentarz